czwartek, 25 lipca 2013

UWAGA!

HEJ... PISZE Z DOŚĆ NIEPRZYJEMNĄ WIADOMOŚCIĄ... A MIANOWICIE ZAWIESZAM BLOGA. 
JESZCZE NIE WIEM KIEDY WRÓCĘ DO PISANIA, ALE NAJWCZEŚNIEJ ZA MIESIĄC LUB 2. PRZEPRASZAM 

@danonek_xd
xx

piątek, 19 lipca 2013

Uwaga.

MAM OGŁOSZENIE... MOJA BABCIA MA CHIŃSKI LAPTOP -,- 
 KIEDY JUŻ KOŃCZYŁAM PISAĆ ROZDZIAŁ NAGLE CAŁY MI SIĘ USUNĄŁ -,-
PISAŁAM GO 3 DNI.... PRZYKRO MI, ALE NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DOPIERO 
W PIĄTEK W PRZYSZŁYM TYGODNIU.

PRZEPRASZAM, ALE TO NIE MOJA WINA... BARDZO MI PRZYKRO <3

@danonek_xd
xx

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 13.

*Następnego dnia*
*Vic's POV*

Obudziłam sie na klacie Justina. O dziwo była już 13 a on nadal spał. Wyglądał tak słodko... Zrobiłam tylko zdjęcie i zeszłam na dół. Zaspana i w niechlujnym koku myślałam że nikogo nie będzie w domu, jednak zastałam tam Pattie! 
- Hej Pattie. Co ty tak wcześnie wstałaś? - powiedziałam z chrypką w głosie oraz lekko przymrużonymi oczami. 
- Hej złotko. Wcześnie?! Jest 13 a ja wstałam o 8. Justin śpi? - zapytała.
- Tak. Śpi, śpi. Tak słodko wygląda kiedy śpi. Masz przestojnego syna. - powiedziałam i lekko sie zarumieniłam. 
- Jest bardzo przystojny. To prawda. Zawsze wiedziałam że dziewczyny bedą za nim szalały. Najbardziej bałam sie tych pustych laseczek które leciałyby tylko na wygląd Justina. Na szczęście ty jesteś inna. Kochasz go za jego serce a nie tylko za wygląd. Nie mylę sie, prawda? - zapytała i podniosła jedną brew na co obie sie zasmiałyśmy. Zdziwiło nas jednak to, że słyszalny też był męski śmiech. Bez zastanowienia podeszłam do schodów gdzie zauważyłam mojego ukochanego.
- Justin. No proszę... Długo już tu stoisz? - zapytałam krzyżując ręce na piersiach.
- Trochę? - powiedział drapiąc sie w tył głowy. 
- Nie ładnie Justin. Nie tak cię chyba Pattie wychowała. Za podsłuchiwanie czeka cię kara!! - pogroziłam mu palcem kierując sie w stronę Pattie. Idąc do niej usmiechnełam sie i puściłam oczko mamie Justina.
- Co mam zrobić? - zapytał wkładając ręce do kieszeni spodni.
- A więc... Najpierw idziemy do sklepu na zakupy, później do kosmetyczki, a później do kina na jakieś romansidło - powiedziałam i w głębi siebie sie usmiechnęłam. 
- Nie, nie, nie... Vic. Kochanie nie rób mi tego. Proszę. - Justin spuścił głowę w dół. 
- Oj przecież żartuje. Ale na zakupy musimy iść. - powiedziałam robiąc maślane oczka.
- Zakupy nie są aż takie straszne. A co potrzebujesz? - zapytał.
- No wiesz... Wszystkie moje ciuchy sie spaliły. Mam tylko te z wczoraj. Będziesz mi musiał pożyczyć dzisiaj jakąś koszulkę. A no i musimy pojechać do szpitala. - powiedziałam a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Na szczęście ani Justin ani Pattie jej nie zauważyli.
- Ty chcesz pojechać do tego gnoja?! Vic. Odpuść go sobie. Mick to nic dobrego. Jak widzisz sprowadza same problemy. - powiedział na jednym wdechu Justin.
- Justin. Nie mów tak. Zrozum, że on dużo przeżył. Nie zostawie go tak. On ma tu tylko mnie. Nic nie poradzę. Nienawidzę proponować ludziom pomocy a następnie jak coś sie stanie to ich od siebie odrzucić. Zrozum. To. - powiedziałam.
- No dobra. Jak tak ci zależy. Mam nadzieje że już nigdy nie namiesza w naszym życiu. - wywrócił oczami. 
- Już nie gadaj tylko jedźmy. ZAKUPYY! - krzyknęłam jak jakaś blondyneczka lofciająca zakupy na co Pattie się zaśmiała a Justin wywrócił oczami. Poszliśmy na górę do pokoju Justina. Od razu przejrzałam jego szafe. Stałam tam dłuższą chwilę aż znalazłam Chachi Mommas oraz koszulkę I <3 my boyfriend. Zdziwiłam się jak znalazłam to w u niego w ciuchach. Czyżby on był gejem i mnie zdradzał z jakimś chłopakiem?! Musiałam to wyjaśnić.
- JUUUUUUUUSTIN!!! - krzyknęłam śmiejąc się jednocześnie.
- Co się stało kotku? - zapytał zdziwiony.
- Czy ty jesteś.... gejem?! - zapytałam i pokazałam palcem na koszulkę którą miałam na sobie.
- Haha. To miał być prezent dla ciebie.. Chciałem ci go jutro dać. Bo nie wiem czy pamiętasz ale mamy jutro miesięcznice! - powiedział a mnie zatkało. Justin od razu to zauważył. - Ty... Za-zapomniałaś... Czemu? - posmutniał.
- Justin to nie tak. - podeszłam do niego i złapałam go za ręce. Odwrócił wzrok i patrzył na sufit. - Popatrz na mnie.. Proszę. - brak reakcji z jego strony. Wzięłam jego twarz w swoje ręce i skierowałam w dół tak aby nasze spojrzenia się ze sobą spotkały. - Skarbie.. Sam widzisz co się dzieje... Cały czas mam wszystko na głowie. Mick, moi rodzice.. Jestem tym wykończona. Przepraszam. Wybacz mi. Kocham cię. Gdyby nie to wszystko to na pewno bym pamiętała. Przepraszam - powiedziałam i musnęłam jego wargi. Justin nie pogłębił jednak pocałunku. Cały czas stał nieruchomo. - To ja lepiej pójdę się przejść.. - wyminęłam Justina, zbiegłam na dół i szybko podbiegłam do drzwi. Pattie chyba gdzieś wyszła, albo poszła do toalety.. Nie istotne. Wybiegłam przed dom i od razu kopnęłam nogą oponę jakiegoś samochodu.

*Justin's POV*

Stałem jeszcze przez chwile oparty o framugę drzwi, kiedy nagle uświadomiłem sobie, że w sumie zezłościłem się o nic... To nie jej wina. Faktycznie miała teraz dużo na głowie.
- Idiota... - powiedziałem i zbiegłem na dół. Kiedy wybiegłem z domu chciałem od razu pobiec do pobliskiego parku. Myślałem, że tam ją znajdę, ale jednak Vic siedziała na krawężniku niedaleko domu i płakała. Od razu obok niej usiadłem i objąłem ją ramieniem.
- Ciiiii... Nie płacz kochanie. - próbowałem ją uspokoić, jednak to nic nie dało.
- Justin.. Zostaw mnie. Jestem najgorszą dziewczyną. Powinnam pamiętać o takich rzeczach. Jestem do bani. - mówiła łkając.
- Vic.. Nie opowiadaj głupot. Jesteś moją dziewczyną i jesteś wyjątkowa. Nie jesteś najgorsza. Wręcz przeciwnie. Powiedziałbym, że najlepszą. Prosze cię... Każdy by zapomniał o miesięcznicy mając na głowie cały świat. Nie przejmuj się. Zawsze w życiu będą spotykać cię rozczarowania i potyczki, ale najważniejsze jest to, żebyś zawsze umiała się pozbierać i żyć dalej. Kochanie. Popatrz na mnie. - zrobiła jak poprosiłem. - Nigdy nie zniżaj swojej głowy, bo twoja korona może spaść, moja księżniczko. - powiedziałem i ją pocałowałem. Vic pogłębiła pocałunek i tak oto staliśmy na ulicy całując się. Nie potrwało to długo, bo zaczęło padać. Przestaliśmy się całować i się zaśmialiśmy. Dałem Vic moją bluzę i jeszcze raz ją pocałowałem, po czym poszliśmy do domu.

Kiedy weszliśmy do domu zastaliśmy tam Pattie. Chwilę się na nas popatrzyła a następnie zaczęła się z nas śmiać.
- Chyba ktoś się przemoczył - powiedziała i dalej się śmiała.
- Haha, bardzo śmieszne mamo - powiedziałem sarkastycznie na co Vic się tylko uśmiechnęłam do Pattie.
- Synuś, synuś.. Wiesz, że cię kocham prawda? - powiedziała i się do mnie 'wyszczerzyła'.
- O co chodzi tym razem? - zapytałem wywracając oczami.
- Bułeczki się skończyły. A przy okazji kupiłbyś kilka innych rzeczy, co? - zaśmiała się, a Vic razem z nią.
- Jak muszę. To daj listę i ja już pójdę. Póki średnio pada. - powiedziałem i podszedłem do mojej rodzicielki, która dała mi pieniądze na zakupy i listę.
- Wracaj niedługo syneczku. - powiedziała głośno podkreślając ostatnie słowo.
- Co jeszcze mam zrobić? - powiedziałem zniechęcony.
- Fryzjerka. Podszedłbyś do niej i odwołał moją dzisiejszą wizytę, ok? - Vic przybiła piątke z moją mamą i obie się zaśmiały.
- Baby... - powiedziałem wywracając oczami, na co dostałem poduszką w głowę od mojej dziewczyny. - Ał!! A to za co?!
- Za.... Ymm.. No... - zaczęła się jąkać.
- Grabi sobie pani, pani Bieber. Jak wrócę to się policzymy! - powiedziałem poważnym głosem i wyszedłem z domu, jednak po chwili wróciłem. - Vic... Bluza! - krzyknąłem na co Vic do mnie podbiegła, dała bluze i lekko pocałowała moje usta. Momentalnie wróciła do Pattie i tylko mi pomachała na znak żebym już poszedł. Ehh.. Wyszedłem z domu i kiedy szedłem do sklepu po drodze spotkałem Jasona. Zdziwiłem się, bo jeszcze do niedawna siedział w tym schronisku.
- Yo, Jason! - krzyknąłem i podbiegłem do mojego kumpla.
- Yo, Bieber. Gdzie idziesz? - zapytał.
- Do sklepu. Przejdziesz się ze mną? - zapytałem.
- Jasne.
- Tooo.. Jeszcze niedawno widzieliśmy się w schronisku. Czemu już cię tam nie ma? - zapytałem.
- Wiesz.. Twoja laska otworzyła mi oczy na świat. Stwierdziłem, że tylko się marnowałem w tym schronisku. Victoria to na prawde świetna dziewczyna. Powinieneś być wdzięczny Bogu, że ją masz. - powiedział Jason. Na początku miałem ochotę mu przywalić za określenie 'laska' na moją dziewczynę, ale stwierdziłem że odpuszczę.
- To chyba się cieszysz, że mogłeś z nią pogadać. - uśmiechnąłem się do niego.
- Jasne. Gdyby nie ona to dalej bym tam gnił. - powiedział Jason i się zaśmiał.
- A co z jakimś mieszkaniem? Pracą? Cokolwiek.. Masz coś? - dopytywałem ciekawy, kiedy weszliśmy do sklepu.
- Praca... Da się roznoszenie ulotek nazwać pracą? Ehh.. Mam układ z moim pracodawcą. Dał mi na stracie kase na wynajem mieszkania i na utrzymanie ogólnie pod warunkiem, że będę pracował 10 godzin dziennie. Praca do dupy, ale najważniejsze, że chociaż mam co do gęby włożyć.
- Stary.. Współczuję. Jak coś to dzwoń. Zawsze ci pomogę jak będę mógł. Masz mój numer? - zapytałem na co Jason sprawdził swoje kontakty w iPhone.
- Jeżeli od kilku lat nie zmieniłeś numeru to tak. - powiedział i pokazał mój kontakt.
- Yep. Zły numer. Daj to ci wpiszę mój nowy. - powiedziałem na co Jason dał mi swój telefon. Zapisałem i oddałem mu jego komórkę. - Dzwoń o każdej porze dnia i nocy, jak się coś będzie działo.
- Dobrze żono. - powiedział na co oboje się zaśmialiśmy. Reszte zakupów przeszliśmy w ciszy.
- Ja muszę iść jeszcze do fryzjera, jak kolwiek głupio to brzmi, żeby odwołać wizyte Pattie. Idziesz ze mną, czy już wracasz? - zapytałem.
- Muszę się już zwijać. To nara Bieber. - powiedział i przybiliśmy razem piątkę.
- Siema McCann. - powiedziałem i odszedłem z dwoma torbami w rękach do fryzjera.

- Dzień dobry. Chciałbym odwołać wizytę mojej mamy. - posłałem miły uśmiech do pani za ladą.
- Oczywiście. Na którą godzinę zapisana była pańska matka? - zapytała jakaś fryzjerka.
- Ymmmm.. Nie wiem. Może nazwisko? - zapytałem.
- Oczywiście.
- Malette, Pattie Malette. - powiedziałem i się uśmiechnąłem. - To wszystko?
- Tak. Może pan już iść - powiedziała kobieta.
- Do widzenia w takim razie. - powiedziałem i wyszedłem od fryzjera. Od razu po wyjściu wyjąłem swoje słuchawki z kieszeni bluzy i podłączyłem je do mojego iPhone'a. Włączyłem Imagine Dragons - Radioactive. Świetna nutka. Kierowałem się do domu kiedy nagle w parku na ławce zobaczyłem płaczącą Emily. Kto to Emily? Jest to córka koleżanki mojej mamy i zarówno......
~~~~~~~~~~
Uhuhuhu ^^ Jak myślicie córka koleżanki Pattie iiii....? Przepraszam, że nic nie dodawałam taki kawał czasu, ale nie miałam ostatnio chwili spokoju. Dzisiaj - 02:37. Nie najlepsza pora na pisanie, ale zrobię dla was wszystko <3 Jeżeli są jakieś błędy to bardzo przepraszam, ale nie jest to zbyt przyjemna godzina... Nie chce mi się spać, ale odczuwam lekkie zmęczenie. Ehhh.. Z resztą co ja wam tam będę mówić. Mam nadzieję tylko, że nie jesteście źli z powodu takiej zwłoki z nowym rozdziałem.

Luv ya! <3
@danonek_xd
xx

sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 12.

Przytuliłam go, a wtedy do pokoju wszedł nie kto inny jak Justin.

*Justin's POV*

- Witam. Jestem Justin. Niedawno moja dziewczyna tu przyjechała. Chciałbym ją zobaczyć... - powiedziałem do recepcjonistki.
- Dobry. Zapewne panna Victoria, tak? - spytała na co kiwnąłem twierdząco głową. - Proszę za mną! - powiedziała i mnie wyminęła. Szybkim krokiem do niej dołączyłem. Strasznie tu dużo ludzi. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy z tego jak dużo ludzi potrzebuje pomocy. O dziwo nie byli tutaj sami pijacy... Zawsze myślałem że takie schroniska istnieją tylko dla alkoholików i innych ludzi popadających w nałogi. Jednak jest inaczej. Są tu także ludzie młodzi. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku kiedy ujrzałem pewną kobietę z małym dzieckiem. W jednej chwili przypomniałem sobie całe swoje dzieciństwo. Zawsze próbowałem sobie wyobrazić ból mojej matki. Wychowywała mnie sama. I to jeszcze w tak młodym wieku. To bardzo wielka odpowiedzialność. Ale poradziła sobie. Jestem z niej bardzo dumny. Stąd taka więź między mną a Pattie. Dużo jej zawdzięczam.
- Panie Bieber! Halo?! Ehh.. Pan i pańska dziewczyna macie to do siebie że często sie zamyślacie. - powiedziała.
- Coś pani nie pasuje?! Niech pani zawraca komuś innemu dupę, a jak coś sie nie podoba to załatwimy to inaczej! - wkurzyła mnie ta baba. Myśli sobie niewiadomo co. Jakby ona sie nigdy nie zamyśliła. Szkoda gadać. 
- To ja już lepiej pójdę - powiedziała i odeszła. Znaczyło to że jestem na miejscu... Obejrzałem sie w prawą stronę i zobaczyłem MOJĄ Vic przytulającą..... Jasona?! Mojego starego kumpla?! Co on tu robi?! Chodziliśmy razem na treningi. Ale skąd Vic go zna?! Chyba nigdy wcześniej sie nie spotkali.. No właśnie. CHYBA. Kiedy ją zobaczyłem od razu do niej podbiegłem.
- Vic?! Jason?! Czemu sie przytulacie?! O co tu chodzi?! Wytłumaczy mi to ktoś?! - zacząłem krzyczeć. Widziałem łzy w oczach Vic.
- Justin?! Stary co ty tu robisz?! - Jason był mega zdziwiony na mój widok. 
- Przyszedłem po swoją dziewczynę. - powiedziałem i spojrzałem na Vic. Patrzyła na mnie przepraszajàcym spojrzeniem.
- To twoja laska?! Wow. Bieber.. Dobry jesteś. - powiedział Jason i poklepał mnie po plecach. Miałem ochotę mu wtedy przyłożyć, ale sie powstrzymałem. 
- Vic, kochanie. Jedziemy do domu. Chodź. - podałem jej rękę którą bez namysłu złapała. 
- Jason, dzwoń kiedy chcesz. Zawsze cię wysłucham i spróbuje pomóc. - powiedziała Vic do Jasona.
- Okej. Trzymaj sie mała. - odpowiedział po czym Vic pocałowała go w policzek. Odchodząc odwróciła sie i mu pomachała. 

W samochodzie nie zamieniliśmy ani słowa. Słychać było tylko jej ciche ciągnie nosem. Tak... Płakała. Tym razem już nie zacznę żadnej kłótni. Mam nadzieje ze oprócz tego przytulasa do niczego nie doszło. Gdyby tak było to nie wiem co bym zrobił. Z jednej strony cholernie by mnie zdradziła, a z drugiej nie zerwałbym z nią... Za bardzo ją kocham. BIEBER!! WEŹ SIE W GARŚĆ!! VIC NIE MOGŁABY CIĘ ZDRADZIĆ!! NAWET O TYM NIE MYŚL!! TO NIE JEST MOŻLIWE!! Miałem w głowie straszny mętlik. 

*W domu* 
*Vic's POV*

- Skarbie. Martwiłam sie o ciebie!! Kochana, chce ci powiedzieć, że jak najbardziej chce abyś z nami mieszkała! Korzystając z okazji lepiej cię poznam skoro w przyszłości masz być panią Bieber. - po tych słowach momentalnie mi sie oczy powiększyły oraz szybko spojrzałam na Justina który sie tylko słodko uśmiechnął.
- Mamo... - powiedział a Pattie złapała sie za usta na co sie cicho zaśmiałam. 
- To ja może lepiej pójdę sie wykąpać... - powiedziałam dalej sie śmiejąc. - Justin, zaprowadzisz mnie?
- Oczywiście kochanie. - powiedział, podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce jak panne młodą. 
- To nie było konieczne. 
- Nie było, ale łazienka jest daleko a ty jesteś zmęczona. - puścił mi oczko i zaczął kierować sie do łazienki. 

Jak ja go kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Codziennie dziękuje Bogu za to że mi go dał i za to że umie mi wybaczyć wszystkie złe rzeczy. 
~~~~~~~~~~ 
Krótkie, ale natomiast następny postaram się napisać dłuższy. Mam nadzieje że mi wybaczycie za długość rozdziału. Kocham was i dziękuje za tyle wyswietleń! <333 Do następnego!! ;*

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 11.

Odwróciłam sie i zobaczyłam swój dom który właśnie stał w płomieniach.. Kiedy to zobaczyłam to przez pewien czas opanował mnie totalny paraliż. Nie mogłam nic powiedzieć ani sie ruszyć.. Stałam po prostu trzymając rękę Justina, a łzy spływały mi po policzkach. Po kilku minutach postanowiłam zadzwonić po straż miejską. Byli na miejscu 10 minut po moim telefonie.. W sumie to dużo.
Kiedy strażacy ugasili cały pożar, z domu wyniesione zostało czyjeś ciało.. Podbiegłam bliżej i zobaczyłam Mick'a.
- Czy on żyje?! - krzyknęłam do mężczyzn wynoszących go z domu.
- On oddycha. Jednak nie mamy pewności jak długo jeszcze da radę. Wieziemy go do szpitala. Kiedy już będzie coś wiadome to do pani zadzwonimy. To pani dom? - zapytał mężczyzna który stał obok. 
- Tak, to mój dom. To w takim razie podam panu mój numer. - w tamtym momencie wyciagnęłam jakąś kartkę z kieszeni spodni i dlugopis który zawsze mam w torebce. - Proszę do mnie zadzwonić jak już będzie coś wiadomo. 
- Oczywiście.. Zna pani tego mężczyznę? 
- Tak.
- Więc zapewne wie pani czy ma tu jakąś rodzine? - zapytał mężczyzna.
- Nie, nie ma. Mieszkał w tym domu razem ze mną. Jestem jego znajomą.
- Dobrze. A wie pani co sie dzieje z jego rodziną? - zapytał strażak. Po tym pytaniu wyskoczyła mi żyła na szyi. Justin zauważając to ścisnął mocniej moją rękę. 
- Przepraszam, ale to chyba nie jest pański zasrany interes. Niestety nie odpowiem panu na to pytanie.. Wątpię że Mick chciałby aby pan wiedział. Co sie teraz dzieje ze służbami miasta?! Jego rodzina - jego sprawa. A pan nie powinien sie w to wpierdalać. - zaczęłam krzyczeć. Po moim przekleństwie Justin zasłonił ręką moje usta. 
- Przepraszam pana za nią. Ona nie miała tego na myśli.. Chodziło jej o to, ze to jest po prostu prywatna sprawa Micka. Jeżeli sie obudzi to panu powie. Oczywiście jeżeli będzie chciał. Przepraszam za moją dziewczynę. Na prawdę. - powiedział Justin i spiorunował mnie wzrokiem. 
- Przeprosiny przyjęte, jednak będę musiał zabrać pańską dziewczynę na komendę i sprawdzić czy jest trzeźwa. - powiedział mężczyzna i złapał mnie za rękę.
- Panie władzo.. Wydaje mi sie że będzie to nie potrzebne. Victoria jest trzeźwa. To po prostu szok po tym że jej dom właśnie został spalony. Proszę pana. Victoria potrzebuje teraz snu. Dużo dziś przeżyła.. 
-Ygh.. Niech ci będzie młodzieńcze. Będę musiał zadzwonić do jej rodziców.
- Przykro mi, ale moi rodzice wyjechali do Polski. Nie ma z nimi żadnego kontaktu, ponieważ zostawili komórki w domu. Zrobili to po to, żeby nikt im nie zakłócał wyjazdu. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Dobrze, rozumiem. Kiedy wrócą? - zapytał.
- Za 2 miesiące. - kolejny udawany uśmiech.
- Yh.. niech ci będzie. Do nikogo nie będę dzwonić, ale jak jeszcze raz się dowiem, że przeklinasz do władz miasta, to załatwimy to inaczej, rozumiemy się?
- Oczywiście. - po tym szanowny pan strażak się odwrócił a ja pokazałam mu środkowy palec. Justin tylko pocałował mnie w głowę, zaśmiał się i szepnął mi do ucha.
- Mrrr.. Jaka niegrzeczna. Taką Vic lubię. Jednak w domu czeka na ciebie kara.
- Justin... Ja nie mam domu.. Chyba będę musiała pojechać do schroniska. - powiedziałam, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Wyminęłam Justina i chciałam kierować się na przystanek autobusowy, jednak po kilku krokach poczułam czyjąś rękę na moim nadgarstku.
- Co?! Nigdzie nie idziesz! Wracasz ze mną do mojego domu. Vic, nigdy nie pozwoliłbym ci tam pójść! Oszalałaś?! - kiedy to powiedział nic mu nie odpowiedziałam, jedyne co zrobiłam to mocno wtuliłam się w krzyczącego na mnie Justina.
***
Kiedy byliśmy w domu Justina, Pattie trochę się zdziwiła czemu przyszłam razem z nim i to jeszcze w dodatku cała rozmazana i zapłakana.
- Vic, to ja może pójdę na górę, naleję ci wody do wanny, a wy sobie tutaj porozmawiacie, co? Jakoś nie ciągnie mnie do tych "babskich" pogaduszek. - razem z Pattie się zaśmiałyśmy. Skinięciem głowy oznajmiłam Justinowi żeby tak zrobił. Przyglądałam się jak Justin wchodzi po schodach na górę, a kiedy już zniknął Pattie zaczęła.
- Skarbie, chcesz może kawy? Albo herbaty? Albo może coś do picia? - zapytała.
- Wody, poproszę wody. - uśmiechnęłam się do kobiety. Poszłyśmy we 2 do kuchni, gdzie Pattie nalała mi wody do szklanki. Kiedy podała mi szklankę wzięłam łyka i usiadłam na blacie stołowym, a mama Justina jak cywilizowany człowiek - na krześle.
- Jeju.. przepraszam. - powiedziałam i zsunęłam się z blatu.
- Nie, spokojnie. Jeżeli ci wygodnie to tam usiądź. - powiedziała a ja ponownie wskoczyłam na stół. - Więc, o co chodzi? - zapytała.
- No więc wszystko zaczęło się od tego, że poszłam do parku na spacer no i miałam na uszach słuchawki.. Słuchałam "LMFAO" więc sama pani rozumie.. Zaczęłam tańczyć. - Pattie się zaśmiała i kiwnęła głową. - No więc tak tańczyłam no i wpadłam na jakiegoś chłopaka, który miał kawę w ręku, przez co miałam ją na koszulce, a mój iPhone wylądował cały roztrzaskany na ziemi. Poznaliśmy się lepiej z tym chłopakiem. Okazało się, że na imię mu Mick, przeprowadził się niedawno do Kanady i, że jego ojciec..... W sumie nie ważne. Później Mick odkupił mi iPhone'a i kupił nową koszulkę. Następnie poszliśmy do mnie do domu, bo okazało się, że on tu nie miał żadnego mieszkania. Kiedy byliśmy już u mnie, to zadzwoniłam do Justina, żeby przyszedł jak chce, ale, że mam gościa... Zgodził się, i powiedział, że będzie za kilkanaście minut, więc siedziałam w kuchni i patrzyłam przez okno na dzieci moich sąsiadów które bawiły się w ogrodzie. Kiedy tak siedziałam to wiedziałam że minęło już kilkanaście minut, a ja poczułam czyjeś ręce na biodrach i pomyślałam, że to Justin.. Od razu zaczęłam go całować. Miałam zamknięte oczy więc nie miałam pewności z kim się całuję.. Po chwili jednak Justin wbiegł do kuchni i zobaczył jak się całowałam z Mickiem.. Zaczął płakać, a później mi uciekał.. Dogoniłam go i zaczęliśmy się kłócić, jednak wszystko sobie wytłumaczyliśmy i postanowiliśmy wrócić do mnie do domu. Kiedy już do niego dotarliśmy okazało się, że ktoś podpalił mój dom. - łzy znowu zaczęły mi spływać po policzkach. - no i później wynosili Micka na noszach. To był straszny widok. Teraz nie mam gdzie mieszkać. Justin zaproponował mi, abym mieszkała tutaj, jednak nie chcę naruszać waszej prywatności i nie chcę się wpraszać do waszego domu. To ja już może pójdę. - po tym od razu pobiegłam w stronę drzwi. Pattie krzyczała, żebym wróciła, żebym została, że mogę tu nocować, jednak ja się nie zatrzymywałam. Biegłam w stronę drzwi i kiedy już byłam poza posiadłością Bieber'ów wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Zaczęłam iść na przystanek autobusowy w celu podróży do Schroniska dla bezdomnych. Kiedy doszłam na przystanek zauważyłam, że Justin biegnie w moją stronę. Na szczęście z drugiej strony jechał też mój autobus. Dojechał on przed tym, jak Justin dobiegł, więc nie miał jak mnie zatrzymać. Odjechałam, i zobaczyłam łzy w jego oczach. To bolało, jednak zostałam w autobusie i chciałam dojechać do schroniska.
***
*20 minut później*
- Co ja zrobiłam?! Boże jaka idiotka! - mówiłam do siebie w głowie. - Jednak nie ma odwrotu.. Jak już jestem to muszę tu zostać. - po wszystkich moich myślach postanowiłam w końcu wejść do środka i dostać swoje łóżko.
- Witam złotko.. Jesteś bardzo młoda. Co się stało, że tu przyjechałaś? - zapytała pani w recepcji.
- Dzień dobry.. Tak, jestem młoda.. Mam zaledwie 16 lat i jestem tu z powodu pożaru. Ktoś podpalił mój dom i nie mam się gdzie zatrzymać. Jest tu jakieś miejsce dla mnie? - jedna łza spłynęła mi po policzku.
- Oczywiście.. Nawet bardzo dobre. Jest tu chłopak który ma 17 lat. Jego rodzice nie żyją. Postanowił tu przyjść.
- O, no to fajnie. Z chęcią go poznam.. Może nawet się polubimy. - powiedziałam z udawanym uśmiechem.
- To zapraszam za mną! Jak masz w ogóle na imię? - zapytała kobieta.
- Victoria.
- Ładnie. - uśmiechnęła się do mnie. Odpowiedziałam jej tym samym. 
Szłyśmy bardzo długim, wąskim korytarzem. Wszędzie gdzie tylko nie spojrzałam widziałam zachlanych i starych facetów. Niektórzy to chyba mieli nawet na mnie ochotę... Ygh. Czemu nie zostałam z Justinem?! A no tak... Już wiem. Nie chciałam zwalać sie na jego życie. Chyba wole mieszkać tu niż mieć wyrzuty sumienia że go ograniczam. Ehh.. Tęsknię za nim. Za jego dotykiem. Pewnie sie cieszy ze od niego uciekłam i w końcu może normalnie funkcjonować. Jejku. Kocham go i tęsknię. 
- Victoria!! - krzyknęła pani i zaczęła mi pstrykać palcami przed twarzą. 
- Tak? - spytałam.
- Jesteśmy na miejscu. Tam pod ścianą leży Jason. Mam nadzieje że sie polubicie. W razie co to wiesz gdzie mnie szukać. - powiedziała i odeszła. Zaczęłam przeklinać pod nosem kierując sie w stronę Jasona. 
- No cześć piękna. - powiedział, wstał i podał mi rękę na powitanie. - Jestem Jason, a ty jesteś......? 
- Victoria, ale mów mi Vic. - obdarzyłam go szczerym uśmiechem. Pierwszy raz w dniu dzisiejszym. 
- Wiesz, że jesteś bardzo, ale to bardzo piękna? - powiedział i przygryzł warge, na co sie tylko zarumieniłam. Zrobiłam sie tak czerwona, że aż musiałam schować twarz w dłonie. - Nie chowaj sie.. Wyglądasz słodko jak sie rumienisz. - oboje sie zasmialiśmy.
- Możemy już o mnie nie gadać? Może poznamy sie lepiej? - zaproponowałam. 
- No jasne. Chodź, siadaj. - wskazał ręką na swoje łóżko. Usiedliśmy na przeciwko siebie i zaczęliśmy rozmawiać. Okazało sie że mamy podobne charaktery. Bardzo sie polubiliśmy. Cały czas sie śmialiśmy. 
Nagle nadszedł temat jego rodziny. Kiedy zaczął mówić pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. To słodkie kiedy chłopak płacze. Przytuliłam go, a wtedy do pokoju wszedł....
~~~~~~~~~~
Przepraszam za tak długi okres przerwy. Teraz rozdziały bedą częściej, ponieważ zaczynają sie wakacje! Yeaaah! <3 Do następnego rozdziału :D ;*

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 10.

Jezu... On, on płakał. Pierwszy raz widziałam Justina w takim stanie. Od momentu kiedy odsunęłam się od Micka i spojrzałam na Justina, cały czas się na niego patrzyłam. Justin stał nieruchomo około 2 minut. Wtedy i do mnie dotarło, że powinnam mu wszystko wyjaśnić. Wstałam, ale kiedy Juss to zauważył od razu pobiegł w stronę drzwi. Ruszyłam za nim. Biegłam i płakałam. On z resztą to samo. Nienawidzę, kiedy mam świadomość że ktoś przeze mnie płacze.. Kiedy kogoś ranię. Czasami jest to przypadek - jak ten dzisiaj - ale czasami robię to celowo. Jednak od razu tego żałuję. Taka już jestem.. Wrażliwa. Mam to po mamie. Moja mama, po swojej mamie, a jej mama o dziwo po swoim ojcu. Tak to się zaczęło, ale nie będę wam mówić o mojej rodzinie.. Teraz było coś ważniejszego. Tak, Justin. Kiedy wybiegł przez drzwi pobiegłam za nim. Nie odwracał się, żeby zobaczyć czy za nim biegnę.. Po prostu chciał pobiec jak najdalej stąd. Ja zapewne zrobiłabym to samo. Pomylcie tylko.. Wasza druga połówka obściskująca się z kimś innym. Boli, nie? No właśnie.. 

Po jakichś 5 minutach biegu Justin dobiegł do lasu. Widać było, że już nie miał siły, więc się zatrzymał. Dopiero wtedy się za siebie obejrzał i ujrzał mnie. Na szczęście miałam jeszcze siły, żeby go dogonić. - Cz-czemu mi to zrobiłaś?! Myś-myślałem, że mnie kochasz.. - powiedział przez łzy. O dziwo w jego głosie nie było słychać zmęczenia po dość długim dystansie. - Justin, ko-kocham cię. Bardzo - powiedziałam, a łzy nie przestawały płynąć. 
- To czemu mi to zrobiłaś?! - krzyknął. 
- Ju-Justin.. Ja wszy-wszystko ci wy-wytłumaczę - mówiłam ciągając nosem. - Ty-tylko nie krzycz. 
- Przepraszam.. Proszę cię, wytłumaczysz mi o co chodzi? - jego oddech był już wyrównany. 
- No więc po pierwsze chciałam ci powiedzieć, że cię okłamałam - kiedy to powiedziałam Justin chciał już odpowiedzieć, ale przyłożyłam mu palec do ust - proszę, nie przerywaj mi. Więc co do tego kłamstwa to chodzi o Mick'a... On nie jest moim przyjacielem z dzieciństwa.. Ja go poznałam dzisiaj.
- Czy ty jesteś mądra?! Zapraszasz nowo poznanego kolesia do domu?! - zaczął krzyczeć, na co łzy zaczęły mi ściekać po policzkach. - Przepraszam,.. Już nie krzyczę. Mów dalej. Co się działo?
- No więc opowiem ci od początku. Dzisiaj jak się obudziłam, to ciebie nie było. No więc postanowiłam pójść do parku, a potem do siebie do domu. W parku słuchałam muzyki. No i zaczęłam tańczyć, miałam zamknięte oczy, no i przez przypadek wpadłam na Micka, który był z kawą, która po chwili znalazła się na mojej koszulce... No i przy okazji wyleciał mi iPhone z ręki i się cały potłukł. Mick powiedział, że mi odkupi iPhone'a no i nową bluzkę.. Zgodziłam się. Poszliśmy do sklepu. Pogadaliśmy, dużo się od siebie dowiedzieliśmy. Po tym kiedy już kupił mi iPhone'a i koszulkę powiedział, że przeprowadził się do Kanady przez ojca.. No i że mieszka w schronisku dla bezdomnych. No i już chciałam oddać tego iPhone'a do sklepu, ale się uparł, to nie oddałam.. Ale za to zaproponowałam mu, żeby spał u mnie, bo przecież moi rodzice wyjechali.. No i na początku nie chciał, no ale później się zgodził.. Przyszliśmy do mnie, Mick poszedł się wykąpać, a my rozmawialiśmy przez telefon. Mówiłeś że będziesz za kilka minut. No to czekałam.. Siedziałam tyłem do drzwi, no i po jakichś 7 minutach poczułam czyjeś ręce na talii.. Myślałam, że to ty, więc od razu go pocałowałam, znaczy ciebie... No przynajmniej myślałam, że to ty.. Justin, wybacz mi. Na prawdę nie chciałam. Kocham cię. Tylko ciebie!! Nikogo innego! Proszę.. Tylko uwierz. - zamknęłam oczy modląc się, żeby mi wybaczył. Między nami zapadła cisza, w czasie której po policzkach spłynęło mi kilka łez, które otarł Justin. Kiedy już miałam suche policzki poczułam ciepło. Ciepło które chciałam poczuć cały dzisiejszy dzień. To jest to. Kiedy Justin mnie przytula nic innego nie ma dla mnie znaczenia. Momentalnie odwzajemniłam uścisk chłopaka. 
- Vic, to jest prawda co mi powiedziałaś? WSZYSTKO? - podkreślił ostatnie słowo.
- Nie wierzysz mi? Justin.. Ja myśl.. - nie dokończyłam. 
- Wierzę. Wierzę.. Oczywiście, że wierzę. Ale mam nadzieję, że nigdy już mnie nie okłamiesz, ani nie zdradzisz.. Chociaż w sumie.. Nie można tego nazwać zdradą. Zrobiłaś to nieświadomie.. Kocham cię - powiedział i musnął swoimi malinowymi wargami moje wargi. Chciałam żeby ta chwila się nie kończyła. 
- Wracamy do domu? - zapytałam wtulona w chłopaka. 
- Tak, ale jest jeszcze 1 sprawa... Mick. - powiedział i spoważniał. - Zapewne nie chcesz, żebym go poobijał, więc będziesz musiała stać ciągle koło mnie. 
- Justin.. On nic takiego nie zrobił. On nie wiedział, że z tobą jestem.. Może dlatego odwzajemnił pocałunek. Proszę cię.. Nie działaj pod wpływem chwili, ok? - zapytałam. 
- No ok.. Ale.. - zawahał się.
- Ale?! - krzyknęłam. 
- Musisz go wywalić z domu. - powiedział. Na początku pomyślałam, że żartował, ale miał poważną minę. 
- Czy ty do reszty zgłupiałeś?! Nie będę go odsyłał do jakiegoś schroniska tylko z powodu jakiegoś pocałunku. Justin, opanuj się!! Chciałbyś, żeby ciebie tak ktoś wywalił na zbity pysk?! Ja z nim dzisiaj porozmawiam.. Powiem, żeby już nigdy tego nie robił, ale on zostaje u mnie!! - powiedziałam wymachując rękami. Zawsze tak mam.. Kiedy jestem zła wymachuję rękoma gdziekolwiek się da. 
- Skarbie, po 1 nie denerwuj się - zaśmiał się, a na jego twarzy wyskoczył uśmiech. - A po 2 to rozumiem, że to twój dom, ale w takim razie, jeżeli on ma zostać to ja się też wprowadzam.. Będę miał cię przy sobie 24/h. - powiedział i pocałował moje włosy. - Ok?
- No ok.. Ygh. Kolejna porcja śniadania?! Nie, tak nie może być.. Musimy się jakoś umówić, że codziennie ktoś inny robi śniadanie i ogólnie. Ja nie będę harowała za całą naszą 3!! Od razu informuję - znowu te ręce.. Ale chociaż Justin zaczął się śmiać. 
- Kochanie, jesteś rozbrajająca. No i jeszcze te ręce. - powiedział i jeszcze głośniej zaczął się śmiać. 
- Oj Bieber, Bieber.. Grabisz sobie, wiesz? - powiedziałam unosząc jedną brew do góry. Najwyraźniej mi to nie wyszło, bo Justin znowu zaczął się śmiać. - Dupek. 
- Słyszałem! - powiedział przez śmiech. 
- No i dobrze.. Miałeś to usłyszeć. - powiedziałam z wyszczerzem na twarzy. 
- Mhym.. Coś czuję, że Vic już ma jakiś plan. Uuuu.. Boję się - zaćwierkotał i znów zaczął się śmiać. 
- Jeszcze zobaczymy jak się będziesz śmiał "skarbie" - powiedziałam i się odwróciłam. Zaczęłam kierować się w stronę domu kręcąc tyłkiem. Nie minęła minuta, kiedy poczułam rękę Biebera na swoich pośladkach. 
- Mrr.. Kusisz - powiedział mi do ucha, na co tylko pacnęłam go w ramię i złapałam go za rękę, która znajdowała się na moich pośladkach. Wracając do domu Justin śpiewał mi piosenki. 
Ahhh.. jakie ja mam piękne życie. Najwspanialszy facet, który właśnie stoi obok mnie, mieszkanie w spokojnym miasteczku.. po prostu cud, miód i malina!! Nigdy nie zamieniłabym mojego życia na inne. Kocham je takim jakim jest. Mimo iż czasami jest pod górkę, to zawsze są momenty łagodne. Ale przecież, co to by było życie bez problemów? To nie byłoby już życie.. Po prostu przez liczne problemy łatwiej jest sobie poradzić później w życiu.. To jest piękne. Albo wyobraźcie sobie życie bez przypałów w szkole.. Nie możliwe nie?! Każdy musiał coś takiego przeżyć.. To wspaniałe uczucie czasami. Posmakować odrobiny adrenaliny, tego, że jest się na krawędzi. Ahhh.. Mogłabym wymieniać w nieskończoność. Jednak nie mamy aż tyle czasu. 
- Justin.. Czy ty też czujesz zapach spalenizny? - zapytałam zdziwiona. 
- Tak. Myślałem, że tylko mi się wydaje, ale jednak ty też to czujesz.. Coś mi się wydaje, że coś tu nie gra.. Ten zapach, on.. On.. VIC, ZOBACZ!! - krzyknął i wskazał na jakiś punkt za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam...
~~~~~~~~~~
Jejciu... Przepraszam, ze tak długo nic nie pisałam, ale
miałam problemy z lapkiem i ogólnie nie miałam
za dużo czasu wolnego na napisanie rozdziału, ale oto jest!
Mam nadzieję, że przez mój czas nieobecności nie straciłam żadnych
z moich czytelników <333 Dziękuję za tak liczne odwiedziny.
Nie myślałam, że aż tak ludziom będzie się podobał mój blog.
Kocham, tulę i całuję <3 ;*
@danonek_xd
xx

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 9.

Kiedy się obudziłam nie było koło mnie Justina. Zmartwiłam się i zaczęłam go szukać po całym domu. Pusto. Byłam sama.
- Ygh... zrobię sobie śniadanie i pójdę do domu - powiedziałam ze smutną miną sama do siebie. Na śniadanie zrobiłam sobie naleśniki z czekoladą, a do picia mleko. Po kilku minutach miałam już pusty talerz oraz pustą szklankę. Wróciłam do pokoju Justina, wzięłam swoje niebieskie krótkie spodenki i postanowiłam pożyczyć od niego jakąś koszulkę z nadrukiem 'Cool Kids Don't Dance'. Do mojego stroju założyłam jeszcze wczorajsze białe Vansy. Przejrzałam się w lustrze.
- Pęknie Vic... Pięknie - powiedziałam i się do siebie uśmiechnęłam. Wychodząc zostawiłam jeszcze Justinowi karteczkę na której pisało:

"Hej skarbie,

Zostawiłeś mnie samą.. No więc postanowiłam pójść do domu. Martwię się, że coś się stało. Napisz lub zadzwoń jak to przeczytasz, PROSZE? Pamiętaj jedno.. A w sumie to dwie sprawy. 1. Jestem TYLKO i NA ZAWSZE twoja. 2. Kocham Cie.

Twoja Vic. xx"

Kartke z moimi bochozami zostawiłam na stole w kuchni, podłączyłam swoje słuchawki do telefonu i puściłam sobie 'Favorite Girl'. Nagrałam Justina jak śpiewał. Słuchając tej piosenki szłam i podśpiewywałam ją sobie pod nosem patrząc się na swoje stopy. Mój dom był blisko Justina, jednak postanowiłam pójść jeszcze do parku niedaleko. Po 'Favorite Girl' leciało 'Party Rock' LMFAO. Słysząc tą piosenkę w moich uszach zamknęłam oczy i zaczęłam tańczyć. Tak mnie poniosło, że aż wpadłam na wysokiego blondyna z kubkiem kawy. Zanim otworzyłam oczy poczułam całą zawartość plastikowego kubka na swojej koszulce.
- Idioto. - wysyczałam podnosząc swojego iPhone'a który roztrzaskał się na kawałki. - Odkupujesz mi telefon i koszulkę palancie!
- Woah, woah. Spokojnie. - powiedział. Kiedy spojrzałam w górę aby zobaczyć twarz mężczyzny uśmiech sam wskoczył mi na twarz. Miał piękny uśmiech.
- Ja... Ja. - zaczęłam się jąkać a chłopak się zaśmiał. - Ja przepraszam.
- Ok. To ja powinienem przeprosić. Jestem Mick - powiedział i podał mi rękę, którą złapałam.
- Victoria, ale znajomi mówią Vic. - odpowiedziałam i posłałam mu miły uśmiech.
- Więc Vic... - zaczął. - Idziemy do sklepu.
- Nie musisz.. Jakoś sobie poradzę - powiedziałam i chciałam odejść, ale poczułam mocny uścisk na nadgarstku.
- Odkupię ci go. - wskazał na iPhone'a z którego właśnie wyciągałam kartę pamięci i kartę SIM. - Koszulkę też. - uśmiechnął się.
- Jesteś pewny? - zapytałam.
- Tak. - powiedział i się uśmiechnął. Odwróciłam się w stronę galerii a on poszedł za mną. - Vic, może chcesz się lepiej poznać? - zapytał na co się uśmiechnęłam.
- Jasne, więc pytaj o co chcesz. Odpowiem na każde twoje pytanie. - mówiłam jednocześnie wsadzając słuchawki do torby.
- Ok. Więc... Hmmm. Mieszkasz tu na stałe? - zapytał.
- Tak.
- Ile czasu już tu mieszkasz? Wiesz.. Ja jestem nowy w tym mieście. - kolejne pytanie.
- Mieszkam tu od urodzenia. Jeżeli chcesz to może kiedyś pokażę ci miasto - uśmiechnęłam się do chłopaka na co tylko pokiwał głową na tak.
- Mieszkasz sama czy może z rodzicami? - kolejne pytanie.
- To trudne pytanie... Niby mieszkam z rodzicami, ale rzadko są w domu. Jeżeli zostają tam przez 3 dni z rzędu to już jest święto. - powiedzialam. Od zawsze mialam trudniej niz inni. Z jednej strony to dla mnie dobrze bo nie jestem az tak kontrolowana, ale z drugiej to chcialabym czasami poczuc troske i zainteresowanie z ich strony.
- Ygh. Wspolczuje? - powiedzial niepewnie. Mial watpliwosc czy to dla mnie dobrze. Kiedy to ppwiedzial to coraz mocnien zaczelam sie nad tym zastanawiac. Jest czego wspolczuc? Kochaja mnie? Nienawidza mnie? Moze woleliby zebym sie wyprowadzila? Moze chca byc szczesliwi a ja im przeszkadzam?
- Haaaalo. Ziemia do Vic. Jest tam ktos? - zaczal pstrykac mi przed twarza i sie ze mnie smiac.
- Ymm. Tak. Przepraszam. - powiedzialam.
-Ok, nie ma za co przepraszac. Moze teraz ty chcesz cos o mnie wiedziec? - zapytal i spojrzal mi prosto w oczy. Kurde, przystojny jest. Mick jest przeciwienstwem Justina. Ppd wzgledem wygladu zewnetrznego. Justin jest brunetem o brazowych oczach, a Mick jest blondynem o niebieskich oczach. Jedno ich łączy. Tak samo wspaniale zbudowanw cialo. Mick jest jednak wyzszy od Justina.
- No ok.. Masz rodzenstwo? - zaczelam.
- Nie.
- Gdzie wczesniej mieszkales i co cie sprowadza do Kanady? - kolejne pytanie.
- Mieszkalem wczesniej w Irlandii, a przeprowadzilem sie do Kanady przez ojca. - po tym zapadla chwila ciszy.
- C-co z nim? - zapytalam. W tym momencie nie wiedzialam czy powinnam o to pytac ale juz po fakcie.
- Wpakowal sie w wielkie gowno. Interesy na lewo, ustawki z mafia i inne. Po prostu mialem go dosc i sie wyproqadzilem i przyjechalem tutaj. - powiedzial a ja go przytulilam. Widzialam ze tego potrzebowal. Momentalnie Mick odwzajemnil uscisk i nawet go poglebil. Po paru minutach sie od siebie odkleilismy.
- A co z twoja matka?
- Ojciec ja zabil. - pojedyncza lza splynela mu po poliku.
- Cz-czemu? - znowu ta moja wscibskosc. Niestety to jest silniejsze ode mnie.
- Zdradzila ojca, no a ten sie wsciekl. No i dalej juz chyba wiesz co sie stalo. - cisza - suka gnije w piekle. - powiedzial a ja pocalowalam go w polik. Przez dalsza droge do sklepu nic nie mowilismy. Mick jak powiedzial tak zrobil. Kupil mi nowego iPhone'a, oraz nowa koszulke. Po wyjsciu z galerii postanowilam sie odezwac.
- Mick, skoro sie przeprowadziles tu sam, to gdzie ty mieszkasz? - zapytalam.
- Schronisko... Niestety. Nie stac mnie na jakies wielkie mieszkania. - odpowiedzial.
- Czy ja dobrze rozumiem? Nie stac cie na mieszkanie, a ty kupujesz mi nowego iPhone'a?! - wykrzyczalam zatrzymujac sie na chwile.
- Yep. Zepsolem to odkupuje. - wlozyl rece do kieszeni spodni i spojrzal na swoje stopy. W tym momencie, gdyby nie kolor wlosow wygladalby tak samo jak Justin.
- Mick, zabieram cie do siebie. 2 dni temu rodzice wyjechali na 3 miesiace do Polski. Nie wiem po co ale no jak juz powiedzialam to nie ma ich przez 3 miesiace. Idziemy. - stanelam za nim i zaczelam go pchac tak zeby poszedl na co uslyszalam tylko smiech z jego strony.
- Nie. Vic. Nie bede ci sie narzucal. - powiedzial.
- Gdybys sie narzucal to ty bys sie zapytal czy mozesz u mnie mieszkac.. Ale to ja zaproponowalam, wiec chcialabym zebys sie zgodzil.
- Ja.. Ja nie powinienem.
- Czemu? - zapytalam.
- Po prostu. Nie chce przeszladzac. - dalej byl nieugiety.
- Prosze. - powiedzialam, a raczej szepnelam i zrobilam oczy proszacego szczeniaka. 
- Jestes pewna tej decyzji? Przemysl to jeszcze. - zlapal mnie za ramiona.
- Tak. Jestem pewna. - powiedzialam i sie usmiechnelam. Mick momentalnie mnie przytulil.
- Dziekuje. - szepnal mi do ucha i pocalowal we wlosy.
- Nie ma za co.. Ty kupiles mi iPhone'a to teraz ja moge sie odwdzieczyc.
- Jest za co. Ratujesz mi dupe. - powiedzal i oboje sie zasmielismy. Droga do domu zajela nam 10 minut, jednak zlecialo nam to szybko. Caly czas rozmawialismy i sie smialismy. Kiedy weszlismy do domu Mick poszedl do lazienki, a ja postanowilam wlaczyc iPhone'a. Od razu pozalowalam. 500 nieodebranych polaczen oraz 700 nowych wiadomosci. Wszystko bylo od Justina. Postanowilam do niego zadzwonic.

*Rozmowa telefoniczna z: Justin <3*

- Hej skarbie - zaczelam.
- W koncu!! Misiek, co sie dzialo?! Obdzwonilem wszystkie szpitale w Kanadzie. Nie wiesz jak sie martwilem. Kochanie prosze nie rob mi tego wiecej.. Gdzie ty jestes? - mowil nerwowo.
- Jestem w domu. - powiedzialam krotko.
- To ja zaraz bede. - juz chcial sie rozlaczyc ale na szczescie mu nie pozwolilam bo zaczelam krzyczes do sluchawki.
- To nie jest najlepszy pomysl. - powiedzialam rozgladajac sie po calym domu, jednak bylo slychac lejaca sie wode w lazience co moglo oznaczac ze Mick jest na gorze.
- Czemu nie? Kochanie co sie dzieje? - zapytal troche zdziwiony.
- Mam goscia.
- Vic? Czy ty chesz mi cos powiedziec? - glos mu sie zalamal.
- Nie, nie, nie. Po prostu spotkalam mojego dawnego przyjaciela, ktory wlasnie sie przeprowadzil do Kanady. On jest bardzo biedny. Do dzisiaj mieszkal w schronisku dla bezdomnych. Postanowilam go do siebie przygarnac. - powiedzialam. Troche sklamalam ale mialam nadzieje ze Justin mi uwierzy.
- Skoro to tylko przyjaciel to w czym problem? - zapytal smiejac sie. Nie wiem czemu ale ja bylam cala spieta.
- Po prostu nie chce zbednych klotni i bojek. Kocham cie i nie chce zeby cos sie zepsulo. Wiec jezeli mi to oboecasz to mozesz przyjsc.
- Obiecuje. Bede za kilka minut. Tez cie kocham. - po tych slowach sie rozlaczyl.

*Koniec rozmowy telefonicznej z: Justin <3*

Siedzialam w kuchni, przodem do okna wychodzacefo na moj ogrodek. Od mojej rozmowy z Justinem minelo 5 minut. W tym momencie poczulam na swoich biodrach 2 zimne dlonie. Od razu sie odwrocilam i przyssalam sie do ust osoby posiadajacej te rece. Mialam zamkniete oczy. Po chwili pocalunek sie poglebi, a wtedy do kuchni wparowal Justin. Momentalnie otworzylam oczy i zobaczylam Micka. Odkeilam sie od jego twarzy i spojrzalam na Justina. Plakal.
~~~~~~
Rozdzial pisany na tel.
@danonek_xd