Po jakichś 5 minutach biegu Justin dobiegł do lasu. Widać było, że już nie miał siły, więc się zatrzymał. Dopiero wtedy się za siebie obejrzał i ujrzał mnie. Na szczęście miałam jeszcze siły, żeby go dogonić. - Cz-czemu mi to zrobiłaś?! Myś-myślałem, że mnie kochasz.. - powiedział przez łzy. O dziwo w jego głosie nie było słychać zmęczenia po dość długim dystansie. - Justin, ko-kocham cię. Bardzo - powiedziałam, a łzy nie przestawały płynąć.
- To czemu mi to zrobiłaś?! - krzyknął.
- Ju-Justin.. Ja wszy-wszystko ci wy-wytłumaczę - mówiłam ciągając nosem. - Ty-tylko nie krzycz.
- Przepraszam.. Proszę cię, wytłumaczysz mi o co chodzi? - jego oddech był już wyrównany.
- No więc po pierwsze chciałam ci powiedzieć, że cię okłamałam - kiedy to powiedziałam Justin chciał już odpowiedzieć, ale przyłożyłam mu palec do ust - proszę, nie przerywaj mi. Więc co do tego kłamstwa to chodzi o Mick'a... On nie jest moim przyjacielem z dzieciństwa.. Ja go poznałam dzisiaj.
- Czy ty jesteś mądra?! Zapraszasz nowo poznanego kolesia do domu?! - zaczął krzyczeć, na co łzy zaczęły mi ściekać po policzkach. - Przepraszam,.. Już nie krzyczę. Mów dalej. Co się działo?
- No więc opowiem ci od początku. Dzisiaj jak się obudziłam, to ciebie nie było. No więc postanowiłam pójść do parku, a potem do siebie do domu. W parku słuchałam muzyki. No i zaczęłam tańczyć, miałam zamknięte oczy, no i przez przypadek wpadłam na Micka, który był z kawą, która po chwili znalazła się na mojej koszulce... No i przy okazji wyleciał mi iPhone z ręki i się cały potłukł. Mick powiedział, że mi odkupi iPhone'a no i nową bluzkę.. Zgodziłam się. Poszliśmy do sklepu. Pogadaliśmy, dużo się od siebie dowiedzieliśmy. Po tym kiedy już kupił mi iPhone'a i koszulkę powiedział, że przeprowadził się do Kanady przez ojca.. No i że mieszka w schronisku dla bezdomnych. No i już chciałam oddać tego iPhone'a do sklepu, ale się uparł, to nie oddałam.. Ale za to zaproponowałam mu, żeby spał u mnie, bo przecież moi rodzice wyjechali.. No i na początku nie chciał, no ale później się zgodził.. Przyszliśmy do mnie, Mick poszedł się wykąpać, a my rozmawialiśmy przez telefon. Mówiłeś że będziesz za kilka minut. No to czekałam.. Siedziałam tyłem do drzwi, no i po jakichś 7 minutach poczułam czyjeś ręce na talii.. Myślałam, że to ty, więc od razu go pocałowałam, znaczy ciebie... No przynajmniej myślałam, że to ty.. Justin, wybacz mi. Na prawdę nie chciałam. Kocham cię. Tylko ciebie!! Nikogo innego! Proszę.. Tylko uwierz. - zamknęłam oczy modląc się, żeby mi wybaczył. Między nami zapadła cisza, w czasie której po policzkach spłynęło mi kilka łez, które otarł Justin. Kiedy już miałam suche policzki poczułam ciepło. Ciepło które chciałam poczuć cały dzisiejszy dzień. To jest to. Kiedy Justin mnie przytula nic innego nie ma dla mnie znaczenia. Momentalnie odwzajemniłam uścisk chłopaka.
- Vic, to jest prawda co mi powiedziałaś? WSZYSTKO? - podkreślił ostatnie słowo.
- Nie wierzysz mi? Justin.. Ja myśl.. - nie dokończyłam.
- Wierzę. Wierzę.. Oczywiście, że wierzę. Ale mam nadzieję, że nigdy już mnie nie okłamiesz, ani nie zdradzisz.. Chociaż w sumie.. Nie można tego nazwać zdradą. Zrobiłaś to nieświadomie.. Kocham cię - powiedział i musnął swoimi malinowymi wargami moje wargi. Chciałam żeby ta chwila się nie kończyła.
- Wracamy do domu? - zapytałam wtulona w chłopaka.
- Tak, ale jest jeszcze 1 sprawa... Mick. - powiedział i spoważniał. - Zapewne nie chcesz, żebym go poobijał, więc będziesz musiała stać ciągle koło mnie.
- Justin.. On nic takiego nie zrobił. On nie wiedział, że z tobą jestem.. Może dlatego odwzajemnił pocałunek. Proszę cię.. Nie działaj pod wpływem chwili, ok? - zapytałam.
- No ok.. Ale.. - zawahał się.
- Ale?! - krzyknęłam.
- Musisz go wywalić z domu. - powiedział. Na początku pomyślałam, że żartował, ale miał poważną minę.
- Czy ty do reszty zgłupiałeś?! Nie będę go odsyłał do jakiegoś schroniska tylko z powodu jakiegoś pocałunku. Justin, opanuj się!! Chciałbyś, żeby ciebie tak ktoś wywalił na zbity pysk?! Ja z nim dzisiaj porozmawiam.. Powiem, żeby już nigdy tego nie robił, ale on zostaje u mnie!! - powiedziałam wymachując rękami. Zawsze tak mam.. Kiedy jestem zła wymachuję rękoma gdziekolwiek się da.
- Skarbie, po 1 nie denerwuj się - zaśmiał się, a na jego twarzy wyskoczył uśmiech. - A po 2 to rozumiem, że to twój dom, ale w takim razie, jeżeli on ma zostać to ja się też wprowadzam.. Będę miał cię przy sobie 24/h. - powiedział i pocałował moje włosy. - Ok?
- No ok.. Ygh. Kolejna porcja śniadania?! Nie, tak nie może być.. Musimy się jakoś umówić, że codziennie ktoś inny robi śniadanie i ogólnie. Ja nie będę harowała za całą naszą 3!! Od razu informuję - znowu te ręce.. Ale chociaż Justin zaczął się śmiać.
- Kochanie, jesteś rozbrajająca. No i jeszcze te ręce. - powiedział i jeszcze głośniej zaczął się śmiać.
- Oj Bieber, Bieber.. Grabisz sobie, wiesz? - powiedziałam unosząc jedną brew do góry. Najwyraźniej mi to nie wyszło, bo Justin znowu zaczął się śmiać. - Dupek.
- Słyszałem! - powiedział przez śmiech.
- No i dobrze.. Miałeś to usłyszeć. - powiedziałam z wyszczerzem na twarzy.
- Mhym.. Coś czuję, że Vic już ma jakiś plan. Uuuu.. Boję się - zaćwierkotał i znów zaczął się śmiać.
- Jeszcze zobaczymy jak się będziesz śmiał "skarbie" - powiedziałam i się odwróciłam. Zaczęłam kierować się w stronę domu kręcąc tyłkiem. Nie minęła minuta, kiedy poczułam rękę Biebera na swoich pośladkach.
- Mrr.. Kusisz - powiedział mi do ucha, na co tylko pacnęłam go w ramię i złapałam go za rękę, która znajdowała się na moich pośladkach. Wracając do domu Justin śpiewał mi piosenki.
Ahhh.. jakie ja mam piękne życie. Najwspanialszy facet, który właśnie stoi obok mnie, mieszkanie w spokojnym miasteczku.. po prostu cud, miód i malina!! Nigdy nie zamieniłabym mojego życia na inne. Kocham je takim jakim jest. Mimo iż czasami jest pod górkę, to zawsze są momenty łagodne. Ale przecież, co to by było życie bez problemów? To nie byłoby już życie.. Po prostu przez liczne problemy łatwiej jest sobie poradzić później w życiu.. To jest piękne. Albo wyobraźcie sobie życie bez przypałów w szkole.. Nie możliwe nie?! Każdy musiał coś takiego przeżyć.. To wspaniałe uczucie czasami. Posmakować odrobiny adrenaliny, tego, że jest się na krawędzi. Ahhh.. Mogłabym wymieniać w nieskończoność. Jednak nie mamy aż tyle czasu.
- Justin.. Czy ty też czujesz zapach spalenizny? - zapytałam zdziwiona.
- Tak. Myślałem, że tylko mi się wydaje, ale jednak ty też to czujesz.. Coś mi się wydaje, że coś tu nie gra.. Ten zapach, on.. On.. VIC, ZOBACZ!! - krzyknął i wskazał na jakiś punkt za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam...
~~~~~~~~~~
Jejciu... Przepraszam, ze tak długo nic nie pisałam, ale
miałam problemy z lapkiem i ogólnie nie miałam
za dużo czasu wolnego na napisanie rozdziału, ale oto jest!
Mam nadzieję, że przez mój czas nieobecności nie straciłam żadnych
z moich czytelników <333 Dziękuję za tak liczne odwiedziny.
Nie myślałam, że aż tak ludziom będzie się podobał mój blog.
Kocham, tulę i całuję <3 ;*
@danonek_xd
xx
OOOO cudowny rozdział *.* kocham tego bloga , już sie nie moge doczekac następnego rozdziału ;3
OdpowiedzUsuńŚwietne! Kiedy nn ?
OdpowiedzUsuńAfghadgsga *o* cudowny.! <3
OdpowiedzUsuńBoski Boskiiiii ♥ Pisz dalej i to szybkooo ;*** *.*
OdpowiedzUsuńboskie kiedy następny.? ;* jestem ciekawa co się pali .?
OdpowiedzUsuń<333
OdpowiedzUsuń