niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 9.

Kiedy się obudziłam nie było koło mnie Justina. Zmartwiłam się i zaczęłam go szukać po całym domu. Pusto. Byłam sama.
- Ygh... zrobię sobie śniadanie i pójdę do domu - powiedziałam ze smutną miną sama do siebie. Na śniadanie zrobiłam sobie naleśniki z czekoladą, a do picia mleko. Po kilku minutach miałam już pusty talerz oraz pustą szklankę. Wróciłam do pokoju Justina, wzięłam swoje niebieskie krótkie spodenki i postanowiłam pożyczyć od niego jakąś koszulkę z nadrukiem 'Cool Kids Don't Dance'. Do mojego stroju założyłam jeszcze wczorajsze białe Vansy. Przejrzałam się w lustrze.
- Pęknie Vic... Pięknie - powiedziałam i się do siebie uśmiechnęłam. Wychodząc zostawiłam jeszcze Justinowi karteczkę na której pisało:

"Hej skarbie,

Zostawiłeś mnie samą.. No więc postanowiłam pójść do domu. Martwię się, że coś się stało. Napisz lub zadzwoń jak to przeczytasz, PROSZE? Pamiętaj jedno.. A w sumie to dwie sprawy. 1. Jestem TYLKO i NA ZAWSZE twoja. 2. Kocham Cie.

Twoja Vic. xx"

Kartke z moimi bochozami zostawiłam na stole w kuchni, podłączyłam swoje słuchawki do telefonu i puściłam sobie 'Favorite Girl'. Nagrałam Justina jak śpiewał. Słuchając tej piosenki szłam i podśpiewywałam ją sobie pod nosem patrząc się na swoje stopy. Mój dom był blisko Justina, jednak postanowiłam pójść jeszcze do parku niedaleko. Po 'Favorite Girl' leciało 'Party Rock' LMFAO. Słysząc tą piosenkę w moich uszach zamknęłam oczy i zaczęłam tańczyć. Tak mnie poniosło, że aż wpadłam na wysokiego blondyna z kubkiem kawy. Zanim otworzyłam oczy poczułam całą zawartość plastikowego kubka na swojej koszulce.
- Idioto. - wysyczałam podnosząc swojego iPhone'a który roztrzaskał się na kawałki. - Odkupujesz mi telefon i koszulkę palancie!
- Woah, woah. Spokojnie. - powiedział. Kiedy spojrzałam w górę aby zobaczyć twarz mężczyzny uśmiech sam wskoczył mi na twarz. Miał piękny uśmiech.
- Ja... Ja. - zaczęłam się jąkać a chłopak się zaśmiał. - Ja przepraszam.
- Ok. To ja powinienem przeprosić. Jestem Mick - powiedział i podał mi rękę, którą złapałam.
- Victoria, ale znajomi mówią Vic. - odpowiedziałam i posłałam mu miły uśmiech.
- Więc Vic... - zaczął. - Idziemy do sklepu.
- Nie musisz.. Jakoś sobie poradzę - powiedziałam i chciałam odejść, ale poczułam mocny uścisk na nadgarstku.
- Odkupię ci go. - wskazał na iPhone'a z którego właśnie wyciągałam kartę pamięci i kartę SIM. - Koszulkę też. - uśmiechnął się.
- Jesteś pewny? - zapytałam.
- Tak. - powiedział i się uśmiechnął. Odwróciłam się w stronę galerii a on poszedł za mną. - Vic, może chcesz się lepiej poznać? - zapytał na co się uśmiechnęłam.
- Jasne, więc pytaj o co chcesz. Odpowiem na każde twoje pytanie. - mówiłam jednocześnie wsadzając słuchawki do torby.
- Ok. Więc... Hmmm. Mieszkasz tu na stałe? - zapytał.
- Tak.
- Ile czasu już tu mieszkasz? Wiesz.. Ja jestem nowy w tym mieście. - kolejne pytanie.
- Mieszkam tu od urodzenia. Jeżeli chcesz to może kiedyś pokażę ci miasto - uśmiechnęłam się do chłopaka na co tylko pokiwał głową na tak.
- Mieszkasz sama czy może z rodzicami? - kolejne pytanie.
- To trudne pytanie... Niby mieszkam z rodzicami, ale rzadko są w domu. Jeżeli zostają tam przez 3 dni z rzędu to już jest święto. - powiedzialam. Od zawsze mialam trudniej niz inni. Z jednej strony to dla mnie dobrze bo nie jestem az tak kontrolowana, ale z drugiej to chcialabym czasami poczuc troske i zainteresowanie z ich strony.
- Ygh. Wspolczuje? - powiedzial niepewnie. Mial watpliwosc czy to dla mnie dobrze. Kiedy to ppwiedzial to coraz mocnien zaczelam sie nad tym zastanawiac. Jest czego wspolczuc? Kochaja mnie? Nienawidza mnie? Moze woleliby zebym sie wyprowadzila? Moze chca byc szczesliwi a ja im przeszkadzam?
- Haaaalo. Ziemia do Vic. Jest tam ktos? - zaczal pstrykac mi przed twarza i sie ze mnie smiac.
- Ymm. Tak. Przepraszam. - powiedzialam.
-Ok, nie ma za co przepraszac. Moze teraz ty chcesz cos o mnie wiedziec? - zapytal i spojrzal mi prosto w oczy. Kurde, przystojny jest. Mick jest przeciwienstwem Justina. Ppd wzgledem wygladu zewnetrznego. Justin jest brunetem o brazowych oczach, a Mick jest blondynem o niebieskich oczach. Jedno ich łączy. Tak samo wspaniale zbudowanw cialo. Mick jest jednak wyzszy od Justina.
- No ok.. Masz rodzenstwo? - zaczelam.
- Nie.
- Gdzie wczesniej mieszkales i co cie sprowadza do Kanady? - kolejne pytanie.
- Mieszkalem wczesniej w Irlandii, a przeprowadzilem sie do Kanady przez ojca. - po tym zapadla chwila ciszy.
- C-co z nim? - zapytalam. W tym momencie nie wiedzialam czy powinnam o to pytac ale juz po fakcie.
- Wpakowal sie w wielkie gowno. Interesy na lewo, ustawki z mafia i inne. Po prostu mialem go dosc i sie wyproqadzilem i przyjechalem tutaj. - powiedzial a ja go przytulilam. Widzialam ze tego potrzebowal. Momentalnie Mick odwzajemnil uscisk i nawet go poglebil. Po paru minutach sie od siebie odkleilismy.
- A co z twoja matka?
- Ojciec ja zabil. - pojedyncza lza splynela mu po poliku.
- Cz-czemu? - znowu ta moja wscibskosc. Niestety to jest silniejsze ode mnie.
- Zdradzila ojca, no a ten sie wsciekl. No i dalej juz chyba wiesz co sie stalo. - cisza - suka gnije w piekle. - powiedzial a ja pocalowalam go w polik. Przez dalsza droge do sklepu nic nie mowilismy. Mick jak powiedzial tak zrobil. Kupil mi nowego iPhone'a, oraz nowa koszulke. Po wyjsciu z galerii postanowilam sie odezwac.
- Mick, skoro sie przeprowadziles tu sam, to gdzie ty mieszkasz? - zapytalam.
- Schronisko... Niestety. Nie stac mnie na jakies wielkie mieszkania. - odpowiedzial.
- Czy ja dobrze rozumiem? Nie stac cie na mieszkanie, a ty kupujesz mi nowego iPhone'a?! - wykrzyczalam zatrzymujac sie na chwile.
- Yep. Zepsolem to odkupuje. - wlozyl rece do kieszeni spodni i spojrzal na swoje stopy. W tym momencie, gdyby nie kolor wlosow wygladalby tak samo jak Justin.
- Mick, zabieram cie do siebie. 2 dni temu rodzice wyjechali na 3 miesiace do Polski. Nie wiem po co ale no jak juz powiedzialam to nie ma ich przez 3 miesiace. Idziemy. - stanelam za nim i zaczelam go pchac tak zeby poszedl na co uslyszalam tylko smiech z jego strony.
- Nie. Vic. Nie bede ci sie narzucal. - powiedzial.
- Gdybys sie narzucal to ty bys sie zapytal czy mozesz u mnie mieszkac.. Ale to ja zaproponowalam, wiec chcialabym zebys sie zgodzil.
- Ja.. Ja nie powinienem.
- Czemu? - zapytalam.
- Po prostu. Nie chce przeszladzac. - dalej byl nieugiety.
- Prosze. - powiedzialam, a raczej szepnelam i zrobilam oczy proszacego szczeniaka. 
- Jestes pewna tej decyzji? Przemysl to jeszcze. - zlapal mnie za ramiona.
- Tak. Jestem pewna. - powiedzialam i sie usmiechnelam. Mick momentalnie mnie przytulil.
- Dziekuje. - szepnal mi do ucha i pocalowal we wlosy.
- Nie ma za co.. Ty kupiles mi iPhone'a to teraz ja moge sie odwdzieczyc.
- Jest za co. Ratujesz mi dupe. - powiedzal i oboje sie zasmielismy. Droga do domu zajela nam 10 minut, jednak zlecialo nam to szybko. Caly czas rozmawialismy i sie smialismy. Kiedy weszlismy do domu Mick poszedl do lazienki, a ja postanowilam wlaczyc iPhone'a. Od razu pozalowalam. 500 nieodebranych polaczen oraz 700 nowych wiadomosci. Wszystko bylo od Justina. Postanowilam do niego zadzwonic.

*Rozmowa telefoniczna z: Justin <3*

- Hej skarbie - zaczelam.
- W koncu!! Misiek, co sie dzialo?! Obdzwonilem wszystkie szpitale w Kanadzie. Nie wiesz jak sie martwilem. Kochanie prosze nie rob mi tego wiecej.. Gdzie ty jestes? - mowil nerwowo.
- Jestem w domu. - powiedzialam krotko.
- To ja zaraz bede. - juz chcial sie rozlaczyc ale na szczescie mu nie pozwolilam bo zaczelam krzyczes do sluchawki.
- To nie jest najlepszy pomysl. - powiedzialam rozgladajac sie po calym domu, jednak bylo slychac lejaca sie wode w lazience co moglo oznaczac ze Mick jest na gorze.
- Czemu nie? Kochanie co sie dzieje? - zapytal troche zdziwiony.
- Mam goscia.
- Vic? Czy ty chesz mi cos powiedziec? - glos mu sie zalamal.
- Nie, nie, nie. Po prostu spotkalam mojego dawnego przyjaciela, ktory wlasnie sie przeprowadzil do Kanady. On jest bardzo biedny. Do dzisiaj mieszkal w schronisku dla bezdomnych. Postanowilam go do siebie przygarnac. - powiedzialam. Troche sklamalam ale mialam nadzieje ze Justin mi uwierzy.
- Skoro to tylko przyjaciel to w czym problem? - zapytal smiejac sie. Nie wiem czemu ale ja bylam cala spieta.
- Po prostu nie chce zbednych klotni i bojek. Kocham cie i nie chce zeby cos sie zepsulo. Wiec jezeli mi to oboecasz to mozesz przyjsc.
- Obiecuje. Bede za kilka minut. Tez cie kocham. - po tych slowach sie rozlaczyl.

*Koniec rozmowy telefonicznej z: Justin <3*

Siedzialam w kuchni, przodem do okna wychodzacefo na moj ogrodek. Od mojej rozmowy z Justinem minelo 5 minut. W tym momencie poczulam na swoich biodrach 2 zimne dlonie. Od razu sie odwrocilam i przyssalam sie do ust osoby posiadajacej te rece. Mialam zamkniete oczy. Po chwili pocalunek sie poglebi, a wtedy do kuchni wparowal Justin. Momentalnie otworzylam oczy i zobaczylam Micka. Odkeilam sie od jego twarzy i spojrzalam na Justina. Plakal.
~~~~~~
Rozdzial pisany na tel.
@danonek_xd

3 komentarze:

  1. O matkoooo! zajebisty rozdział <3 nie moge sie doczekac następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Osz ty ! Kur*a zajebisty. Kocham ! Omg nie mogę się następnego doczekać. Jprld Świetny !

    OdpowiedzUsuń
  3. o jaa *-* chcę już następny! NATYCHMIAST!! <3 Uwielbiam po prostu <3

    OdpowiedzUsuń